sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 21

7 lipca
      Kupuję ziomki w aptece. Robię je tak, jak nauczył mnie Filip, i wstrzykuję sobie. I wszystko się zmienia. Jest trochę inaczej niż po majce, chociaż podobnie. Nie potrafię określić tej różnicy.
      Gdy jestem po zastrzyku, mniej czytam, chyba nawet mniej myślę. Lubię wtedy spacerować po ulicach i przyglądać się ludziom, jak śpieszą się, kłócą, żyją. Nie odczuwam tak wtedy przemijania czasu. Idę przed siebie i chodzę godzinami. Dopiero gdy zaczyna się ściemniać, wracam do domu. Mniej mówię i staram się z nimi nie kłócić.
      Dziwne to wszystko. A może to ja się zmieniłam.

Rozdział 20

5 lipca
      Wiem, że na mnie czekali. Powiedział mi o tym kolega Filipa. Mają przysłać mi kartkę, mogę jeszcze dojechać. Chcę i nie chcę. Jak jest lepiej w domu, to chcę tu być. Ale czasem pojechałabym bardzo daleko. Na razie od czasu do czasu podróżuję w snach. Ładnie się to nazywa. Podróż w nieznane.
      Bo podobno w tych snach są pociągi, a w nich pełno wolnych miejsc, i są okręty, które chcą nas zabrać w długi rejs. A tutaj jest smutno i tak zwyczajnie. A raczej niezwyczajnie smutno.